niedziela, 29 września 2013

Nawilżenie to podstawa!

W ostatnim miesiącu mój blog zrobił się mocno włosowy, dlatego dzisiaj skupię się na skórze.
Chyba nikogo nie muszę przekonywać, że nawilżona skóra to zdrowa i jędrna skóra. By móc jak najdłużej cieszyć się młodą i piękną cerą, oprócz unikania wolnych rodników, ważne jest odpowiednie nawilżenie.




Dlaczego tak ważne jest dobre nawilżenie?

Nasze ciała składają się w ok. 70% z wody, a skóra w 10-20%. Potrzebujemy wody do życia.
Skóra stanowi barierę przed światem zewnętrznym, zabezpiecza przed drobnoustrojami i tak dalej. Aby mogła spełniać swoje funkcje musi być odpowiednio nawilżona.
Skóra, której brakuje wilgoci, szybciej traci jędrność i wcześniej będą widoczne pierwsze oznaki starzenia, a łatwiej opóźnić pojawienie się zmarszczek, niż walczyć z już powstałymi.
Skóra odwodniona, nie pracuje tak jak powinna, zaczyna walczyć z utratą wody np. wydzielając sebum. Skóra się łuszczy, staje się tłusta, a procesy regeneracyjne zwalniają, przez co wszystkie zmiany goją się znacznie dłużej niż normalnie. W wielu przypadkach, w tym moim, problemy z cerą wynikały z nieodpowiedniego nawilżenia skóry. W momencie gdy zaczęłam zwracać uwagę na nawilżenie, stan skóry zaczął się poprawiać.

Cera tłusta potrzebuje nawilżenia. A co my robimy... używamy kremów matujących, ciągle myjemy twarz mocnymi detergentami, stosujemy preparaty z alkoholem, co jeszcze bardziej wysuszają skórę. Efekt jest taki, że mamy coraz większy problem, bo skóra broni się wydzielając coraz więcej sebum.


Naturalny czynnik nawilżający

Aby zapobiec nadmiernej utracie wody, skóra wytwarza płaszcz hydrolipidowy. W skórze znajdują się substancje wiążące wodę, przez co uniemożliwiają jej odparowanie. Te substancje, naturalnie znajdujące się w naszym organizmie, składają się na naturalny czynnik nawilżający (NMF- Natural Moisturizing Facotr). Wiążą one cząsteczki wody w warstwie rogowej naskórka.

Do NMF zalicza się substancje, takie jak:

  • Aminokwasy, które dzięki małym rozmiarom mogą spokojnie przedostać się do warstwy rogowej naskórka;
  • Mocznik, o której mówią, że to najlepsza substancja nawilżająca. Redukuje grubość warstwy rogowej, przez co pobudza naturalny proces nawilżania;
  • Mleczany, czyli sole kwasu mlekowego, a jak ktoś woli bardziej naukowo Alfa-hydroksykwasy, które pozwalają zwalczyć proces bardzo suchej i łuszczącej się skóry;
  • Pyrolidonowy kwas karboksylowy (PCA), niewielka cząsteczka  potrafiąca nawilżyć  ujędrnić i wygładzić skórę.

Oprócz tego zdolność do wiązania wody w skórze, mają jony sodu, magnezu, wapnia, potasu.


Dieta- nawilżenie od wewnątrz

Ok, możemy wcierać w siebie tony kremów nawilżających i nie widzieć żadnych efektów. Dlaczego? Bo dieta to podstawa i przede wszystkim liczy się nawilżanie od środka.

Po pierwsze, pij wodę, dużo wody. Wszędzie się mówi o tym by pić minimum 1,5 litra wody dziennie. Po rozłożeniu na cały dzień, wychodzi 1 szklanka co 1,5-2 godziny. Nie brzmi tak strasznie, prawda? Pijmy zanim zachce nam się pić.

Po drugie, jedz dużo warzyw i owoców. Jedz to co samo w sobie w dużym stopniu składa się z wody.

Po trzecie, unikaj kawy i czarnej herbaty. Jeśli jednak jesteś zapalonym miłośnikiem kawy (tak jak ja), ogranicz ją do minimum i każdą filiżankę popij szklaną wody.

Po czwarte, nie unikaj tłuszczów. Oczywiście tych dobrych- nienasyconych, wielonienasyconych. Nienasycone kwasy tłuszczowe są budulcem i nośnikiem wielu ważnych witamin. Tłuszcze budują błonę komórkową,  bez nich staje się ona cienka i komórki szybciej tracą wodę.

Substancje nawilżające

Głównym zadaniem substancji nawilżających jest zatrzymanie wody w warstwie rogowej naskórka. Ogólnie można je podzielić na dwa rodzaje:

  • Humektanty, np.: gliceryna, mocznik, kwas hialuronowy, sorbitol i pochodne cukrów, D-pantenol.
  • Substancje okluzyjne, np.: oleje, masła, woski, silikony, parafiny.

Do pierwszej grupy zaliczymy substancje higroskopijne, które mogą wniknąć w naskórek i tam zatrzymać wodę. Zasadniczo im mniejsza jest cząsteczka substancji nawilżającej tym głębiej będzie wstanie przeniknąć. Humektanty dobrze rozpuszczają się w wodzie i trwale ją wiążą. Dzięki temu zapobiegają odparowaniu wody z warstw rogowych naskórka.

Do drugiej grupy zaliczymy wszystkie substancje zdolne do wytworzenia na powierzchni skóry cienkiego filmu, zapobiegającego utracie wody. Odtwarzają warstwę lipidową naskórka i często są oskarżane o zapychanie porów.
Nie unikajmy ich przez to, unikajmy tych syntetycznych (silikonów, parafin) i zastąpmy je olejami roślinnymi.



Nie zapominajmy o  nawilżeniu i pamiętajmy, że krem nawilżający, nawet najlepszy, nie zapewni nam odpowiedniego nawilżenia. Najważniejsze jest nawadnianie całego organizmu- od środka! 
Dieta + krem to idealny duet w walce o nawilżoną i jędrną skórę.



Pozdrawiam,

niedziela, 22 września 2013

Czy warto tak cierpieć? Czarna Rzepa

Wiele osób, miłujących się w babcinych recepturach, zwraca uwagę na nieprzyjemny zapach czarnej rzepy. Według mnie, problem nie polega w okropnym zapachu, który sam w sobie nie jest zły. Jest to najzwyczajniej w świecie zapach rzodkiewki, tylko bardziej intensywny. Problem z nim jest taki, że jest bardzo, ale to bardzo, trwały i co wrażliwsze nosy mogą go wyczuć nawet po kolejnym myciu włosów. Poza tym wszystko przesiąka tym zapachem.




Czarna rzepa (Raphanus sativus var. niger)

Jest odmianą rzodkiewki, dlatego często spotyka się nazwę czarna rzodkiew i jest to, to samo co czarna rzepa. Zarówno w kuchni jak i w pielęgnacji wykorzystuje się korzeń rzodkwi. Czarna rzepa charakteryzuje się właściwościami bakteriobójczymi. Roztartymi nasionami rzepy leczy się egzemy, wrzody i rany.

Czarna rzepa nie jest wykorzystywana tylko w szamponach wzmacniających włosy. Rzodkiew pobudza perystaltykę jelit, pobudza produkcję soku żołądkowego i sprzyja wydalaniu z organizmu nadmiaru cholesterolu. Dlatego też z czarnej rzepy produkuje się Raphacholin.


Co znajdziemy w czarnej rzepie?

W korzeniu rzepy znajdziemy wiele substancji bakteriobójczych takich jak glukozynolany, rafaninę i rafanozynę; ponadto cukry, białko, celulozę, olejki eteryczne, witaminę C i B1, zasady purynowe, potas, wapń, siarkę, magnez. Wszystko to ma wzmacniać nasze włosy, rozjaśniać skórę, przyspieszać gojenie, etc. etc.


Sok z czarnej rzepy

Rzepa rzepą, ale to co będziemy z niej robić to sok, który wykorzystamy jako wcierkę i nie tylko  :)
Aby otrzymać sok z rzepy można skorzystać z sokowirówki, ale jeśli nie mamy takiego sprzętu, można po porostu zetrzeć rzepę na tarce i przecisnąć ją przez czystą szmatkę, i z tej metody korzystałam ja (mniej mycia). Jeśli nie obierzemy rzepy ze skórki, a ja tego nie robiłam, otrzymamy sok w niezbyt sympatycznym kolorze, ale nie on jest ważny.




Jak już wcześniej wspomniałam, zapach przypomina bardzo intensywną rzodkiewkę i nie jest nie przyjemny. Problem polega na tym, że jest niesamowicie trwały, przez co staje się bardzo męczący. Druga sprawa- PALI. Pierwszy kontakt z tym sokiem może być bardzo nieprzyjemny. Na prawdę. Uczucie jakby ktoś nam wbijał miliard szpileczek w skórę.

Moja reakcja na to pieczenie- coś jest nie tak, czy zrobiłam coś źle? Nie, rzepa tak ma palić, a jeśli tego nie robi, znaczy, że jest stara i szkoda nawet znosić ten zapach. Magia czarnej rzepy tkwi własnie w tym pieczeniu, które poprawia ukrwienie i stymuluje naskórek do pracy. Dzięki temu włosy się wzmacniają i (przynajmniej w teorii) rosną szybciej.

Nie ograniczyłam się tylko do wcierania rzepy w skalp. Nakładałam sok na całe włosy i trzymałam pod czepkiem przez około 30 min, przecierałam również twarz.

Efekty używania soku

Po pierwszym użyciu nie wyczuwałam zapachu rzepy na włosach. Włosy stały się mocniejsze i niesamowicie błyszczące. Po trzecim użyciu zauważyłam, że dużo mniej włosów wypada. Co do szybszego wzrostu nie mogę się wypowiedzieć. No, mogłabym peany pisać bo włosy były tak gładkie i przyjemne w dotyku, że mogłabym cały czas przeczesywać je palcami.

A tak się włosy błyszczą po soku z czarnej rzepy


Mogłabym... ale nie będę pisać pieśni pochwalnych. Oprócz zapachu, który za każdym kolejnym użyciem staje się coraz bardziej intensywny, sok z czarnej rzepy obciąża włosy. Zbyt częste używanie rzepy, sprawia, że włosy stają się ciężkie, szybciej się przetłuszczają i trudno cokolwiek z nimi zrobić (poza podziwianiem ich gładkości, oczywiście).

Sok ma pozytywnie działać na skórę, rozjaśnić przebarwienia i przyspieszyć gojenie drobnych zmian. Nie jest przyjemnie nakładać na twarz coś co wiemy, że będzie za chwilę piekło pod niebiosa. Dlatego dość szybko dałam sobie z tym spokój. Cera bardzo się przesusza od soku (hmm... może dlatego włosy szybciej się przetłuszczają?) i jest bardzo ściągnięta. Może przy częstym stosowaniu zauważyłabym pozytywne efekty, ale uznałam, że nie warto tak cierpieć.

Wyciskanie soku przez szmatkę, ma jeszcze jedną przewagę nad sokowirówką- kontakt dłoni z sokiem :)
Stan moich paznokci bardzo się poprawił. Zaczęły znacznie szybciej rosnąć i wzmocniły się. A dłonie nie piekły mnie od tego soku.


Dostępność

W osiedlowych spożywczakach nie powinno być problemu z kupnem czarnej rzepy, cena też nie powinna być wygórowana. Jeśli macie ogródek, polecam posadzenie rzepy na wiosnę. Nie jest trudna w uprawie, to całkiem odporna roślina i wystarczy pamiętać by ją podlewać. Im wilgotniejsze jest podłoże (nie przesadzając w drugą stronę) tym większe i bardziej soczyste będą bulwy :)
EDIT 10.01.2014: Czerną rzepę znajdziecie w Auchan w Galerii Bronowice.


Czarna rzepa w kosmetykach

Najczęściej ekstrakt z soku z czarnej rzepy znajdziemy w szamponach wzmacniających włosy i przeciw łupieżowych.
W INCI należy szukać Raphanus Sativus Extract i wszystkiego co zaczyna się od Raphanus...



Pozdrawiam,

niedziela, 15 września 2013

Podsumowanie "Lata z siemieniem lnianym"

Przez półtora miesiąca mniej lub bardziej regularnie starałam się spożywać siemię lniane, w ramach akcji Balbiny Ogryzek.
Nie była to jednak moja pierwsza przygoda z lnem. Pierwszy raz zaczęłam jeść siemię lniane w październiku i piłam takiego glutka przez prawie dwa miesiące. Dopiero ostatnio zauważyłam, że nie opisałam wyników tamtego eksperymentu. W ramach podsumowania wakacyjnej akcji postanowiłam naprawić swój błąd i jak najszybciej opisać Wam efekty :) 




Nie będę się wdawała w szczegóły co do samego siemienia lnianego. Zainteresowanych odsyłam do postów Balbiny Ogryzek i Blond Hair Care. Nie widzę sensu powtarzania tego samego co dziewczyny już napisały, tym bardziej, że moja wiedza w dużej mierze opata jest właśnie o te posty.

Eksperyment 1
W październiku i listopadzie codziennie rano zaparzałam sobie dwie małe łyżeczki niezmielonych ziarenek lnu szklanką wody. To co z tego powstało wypijałam wieczorem, a że siemię akurat lubię to i ziarenka z chęcią zjadałam. Celem było ograniczenie wypadania włosów i zagęszczenie ich dzięki nowiutkim baby hair.

Efekt: Picie siemienia lnianego codziennie przez miesiąc nie powstrzymało wypadania włosów (zrobiły to dopiero drożdże), zaczęły się za to pojawiać młode włoski, duużo młodych włosków. Nie zauważyłam przyspieszonego wzrostu włosów. Skóra z czasem przestała być tak sucha, jak to zazwyczaj u mnie na jesień i zimę jest. Dzięki dobremu nawilżeniu od środka, skóra nie potrzebowała już tak mocnego nawilżenia z zewnątrz (i świetnie, bo nie lubię balsamów).
Zauważyłam również, że poprawiła się moja odporność. Nie powiem żebym nie chorowała, bo przeziębiłam się 2 czy 3 razy ale bardzo szybko dochodziłam do siebie. Jedna polopiryna na wieczór i rano wstawałam rześka jak skowronek :) Jeszcze rok wcześniej, potrzebowałam przynajmniej kilku dni aby wrócić do zdrowia.

Eksperyment 2
Czyli przechodzimy już do akcji "Lato z siemieniem lnianym". Len jadłam od 1 lipca do 20 sierpnia, czyli jak nie trudno policzyć, teoretycznie przez 51 dni. Teoretycznie- bo w praktyce len jadłam od 1 do 7 lipca, potem przerwa do 18 lipca i dopiero po tym dniu w miarę regularnie zaczęłam jeść siemię. Jedzenie glutka nie sprawiało mi już takiej przyjemności jak przy eksperymencie nr 1, dlatego kombinowałam na wszelkie możliwe sposoby jakby tu go przełknąć. Zaczęłam mielić ziarenka, dodawać takie do płatków śniadaniowych, posiekanej pietruszki i wszystkiego czego się tylko dało. W dniach, w których jadłam siemię, zjadałam ok. 1-2 łyżek stołowych ziarenek.
Pomimo braku regularności zauważyłam mini mini baby hair. Nie jest to taka ilość jak za pierwszym podejściem, ale młode włoski rosną. Skóra również nie jest tak dobrze nawilżona jak na jesień, ale nie narzekam na suchą skórę.



Wnioski
W moim przypadku siemię lniane wpływa korzystnie na zagęszczenie włosów i podniesienie odporności. Porównanie dwóch eksperymentów pozwala mi wysnuć wniosek, że nie potrzeba wcale jakieś wielkiej regularności, ani pochłaniać nie wiadomo jakich ilości, aby zauważyć pozytywny wpływ siemienia lnianego na organizm. Jednak lepsze efekty można zuważyć, przy regularnym, codziennym spożywaniu siemienia lnianego, niż przy jedzeniu większych ilości co dwa-kilka dni.

Pozdrawiam,
post signature

niedziela, 8 września 2013

Zamawiamy półprodukty- jak uniknąć błędu?

Rok temu złożyłam pierwsze zamówienie w sklepie z półproduktami. Mimo, iż poczytałam trochę o tym co warto zamówić a czego nie, nie ustrzegłam się błędów. 
Teoretycznie człowiek najlepiej uczy się na własnych błędach, jednak jeśli w grę wchodzą pieniące- NIE WARTO. Dlatego postanowiłam napisać tego posta. Mam nadzieję, że będzie on przydatny. 



Muszę przyznać, że poje pierwsze zamówienie nie było do końca przemyślane. Doświadczenie z samorobionymi kosmetykami, naprawdę pomaga przy składaniu zamówienia przez internet.

Trzeba pamiętać, że nie wszystkie półprodukty będą nam służyć, niezależnie od tego co twierdzi producent.
Dlatego:


     1. Pomyśl
Zastanów się dobrze co chcesz zrobić? krem, mgiełkę, odżywkę, szampon, produkt do włosów, twarzy, czy ciała. 
Jakie są twoje potrzeby? chcesz nawilżyć skórę/włosy, rozjaśnić cerę, pozbyć się niedoskonałości, naczynek, itd. 
Ile możesz wydać na zakupy? nie przekraczaj budżetu, nie ma sensu bankrutować dla urody. 
Co będzie Ci potrzebne do zrobienia kosmetyku? pomyśl o wszystkim, o opakowaniu, rękawiczkach, czymś do odkażania, w czym będziesz robić i czym mieszać. 
Na początek nie będziesz potrzebowała super sprzętu laboratoryjnego. Przydatne będą rzeczy, którymi możesz dokładnie odmierzyć ilość poszczególnych składników. Poszukaj w domu! może masz jakieś miarki, które były dołączone do leków. Zwykła szklanka, na początek godnie zastąpi zlewkę.


     2. Poczytaj
Jaki półprodukt spełnia twoje oczekiwania? czy miałaś już kontakt z czymś podobnym i czy cię nie uczulił?
Dowiedz się jakie jest jego działanie, z czym go można lub należy łączyć, a z czym nie? W czym się rozpuszcza (alkoholu, wodzie, tłuszczach)?
W jakich stężeniach należy go używać? Niektóre półprodukty dają pozytywne efekty dopiero powyżej jakiegoś stężenia. Szkoda by było kupić gram ekstraktu, kiedy do kremu potrzebowalibyśmy pięciu.
Sprawdź opinie o nim, na innych stronach/blogach. 


     3. Poszukaj 
Zanim złożysz zamówienie przejrzyj ofertę kilku sklepów. Poczytaj o nich i ich produktach. Wybierz ten, który ma dla ciebie więcej do zaoferowania. Nie ma sensu przy pierwszych zakupach korzystać z kilku sklepów (no dobra, ja nie widzę sensu płacenia dwa razy za przesyłkę).


    4. Nie popadaj w skrajność
Nie staraj się zamieniać wszystkich kosmetyków na naturalne. Pamiętaj, nie od razu Rzym zbudowano. Zanim nie zrobisz "pierwszego kremu", nie wyrzucaj wszystkich kosmetyków drogeryjnych, nie wykup  od razu całego asortymentu sklepu z półproduktami.

Jeśli spodoba Ci się samodzielne kręcenie kosmetyków i zauważysz pozytywne efekty. Dopiero wtedy, powoli zacznij zamieniać kosmetyki sklepowe na naturalne.


    5. Zacznij od prostych rzeczy
Nie porywaj się z motyką na słońce. Jeśli nie masz żadnego doświadczenia, lepiej zacząć od prostych receptur, których nie da się popsuć. Z małą ilością składników i faz. 
Na początek, wybierz kosmetyk, którym nie będziesz mogła zrobić sobie krzywdy, na przykład krem nawilżający, albo mgiełkę.

Dobrym pomysłem jest skorzystanie z gotowych zestawów, proponowanych przez sklep. 



Najważniejsze na początek:
  • Wybierz do zrobienia prosty kosmetyk;
  • Przemyśl co będzie Ci potrzebne;
  • Zachowaj zimną krew przy zakupach i włóż do koszyka tylko to co będzie ci potrzebne;
  • Skorzystaj z gotowych i prostych receptur. Najlepiej jeśli ilości są podane w i gramach, i mililitrach;
  • Nie inwestuj w sprzęt laboratoryjny. Nie spodoba Ci się kręcenie kosmetyków i co z nim zrobisz?





     6. Kup wagę
Jeśli jesteś na etapie "Lubię to" i wiesz, że będziesz dalej bawić się w domowe kosmetyki, pamiętaj- posługiwanie się masą jest wygodniejsze, szybsze i dokładniejsze niż posługiwanie się objętością
Odmierzając wszystko w mililitrach ciężko pozbyć się czynnika "na oko". Dodatkowym problemem jest przeliczanie jednostek z gram na mililitr (może to nie jest wyższa matematyka, ale potrafi napsuć krwi).
Jeśli  nie jest zaznaczone inaczej, udział procentowy składników w recepturze, podany jest w procentach masowych (czyli na 100 gram mieszaniny, tyle gram stanowi ten składnik), a nie objętościowych.

Raczej nie będzie Ci potrzebna waga analityczna, mierząca z dokładnością do 0,001 grama. Ale zwróć uwagę, że jeśli chcesz zrobić czegoś 5 gram, to odmierzanie z dokładnością do 1 g (typowa waga kuchenna), mija się z celem. Błąd pomiaru może być tak duży, że rzeczywiste stężenia poszczególnych substancji mogą się znacznie różnić od założonych.

Optymalną dokładnością wagi jest 0,1g. Taka dokładność pozwala na uniknięcie poważnych błędów przy odważaniu składników. 


   
Z własnego doświadczenia wiem, że warto poświęcić trochę czasu na przemyślenie pieszego zamówienia :)

Pozdrawiam,
post signature

niedziela, 1 września 2013

Mydełko lawendowe Alterra

Muszę przyznać, że nie jestem miłośniczką mydeł. Zawsze wybierałam inne myjadła, a do mydeł podchodziłam jak pies do jeża. Jednak po przeczytaniu kilku artykułów, musiałam zweryfikować swoje poglądy na temat mydeł.



Powoli się do nich przekonuję.
Swoją przygodę z mydłami postanowiłam zacząć do czegoś nie drogiego i łatwo dostępnego. Wiele osób miało okazję wypróbować to mydło więc post nie będzie jakoś szczególnie odkrywczy. Nie będę ukrywać, że wybrałam akurat to mydło, ze względu na lawendę na opakowaniu. Chociaż w przypadku mydeł nie ma większego znaczenia jak jest zapakowane, przynajmniej jak dla mnie.



Skład

To co cieszy moje oczy, to brak w składzie Sodium Tallowate czyli soli kwasów tłuszczowych pochodzenia zwierzęcego. Mamy za to sole sodowe kwasów pochodzących z olei palmowego i kokosowego, do tego gliceryna (która jest produktem ubocznym zmydlania tłuszczy), szczypta oleju migdałowego i olejku lawendowego.


Opis producenta

Czyli Ochy i Achy jakie to mydełko jest wspaniałe i naturalne :)


Wygląd i zapach
Fioletowe mydełko, pachnące lawendą dodaną do szarego mydła. Jeszcze nie znalazłam produktu tej marki, która pachniałaby naprawdę naturalnie.
Jak największy plus za to, że mydełko nie mięknie pod wpływem wilgoci, jak wiele mydeł opartych na tłuszczach zwierzęcych czy mydeł glicerynowych, które z czasem robią się takie... rozmemłane.


Moje zastosowanie
No dobrze, kupiłam mydło w kwietniu i nie, nie zastąpiłam nim żelu pod prysznic. Raz na jakiś czas jedynie zamieniałam żel na mydło. A Alterry używałam głównie do prania. Mydło jest moim ulubionym odplamiaczem, radzącym sobie z większością plam, nawet starych. To mydło muszę przyznać spisuje się rewelacyjnie w tej roli.
Dopiero w lipcu zaczęłam używać mydła do mycia ciała.


Działanie
Bardzo dobry odplamiacz.
Muszę przyznać, że jest duża różnica między mydłami z tłuszczy zwierzęcych a roślinnych. Po pierwsze lepiej myje, po drugie nie pozostawia na skórze osadu mydlanego. Po trzecie nie wysusza skóry, a przynajmniej nie w takim stopniu jak inne detergenty.


Dostępność
W każdym Rossmannie, cena 2 zł.


Plusy
+  dostępność i cena
+  składniki pochodzenia roślinnego
+  doskonały odplamiacz
+  nie pozostawia na skórze osadu mydlanego
+  nie wysusza skóry
+  nie mięknie pod wpływem wilgoci

Minusy
-  zapach mógłby być bardziej lawendowy, ale to już szczegół.



Pozdrawiam,
post signature