poniedziałek, 26 sierpnia 2013

Kilka słów o minerałach- bentonity

Już od początku istnienia mojego bloga chciałam przemycić trochę informacji zdobytych na studiach i już wtedy myślałam o serii postów, przybliżających nieco tematykę ceramiczną. Większość osób myśląc o ceramice, myśli o filiżance, talerzu itp. itd. A tego jest pełno, począwszy od galanterii stołowej, przez promy kosmiczne, materiały budowlane i wykończeniowe, do kosmetyków i farmaceutyków właśnie.


Dziś w kilku słowach o najpopularniejszych minerałach wykorzystywanych w kosmetyce, bentonitach.


Co to jest minerał? wg. Wyszomirskiego i Budkiewicza "Minerały to rodzime fazy krystaliczne powstałe w wyniku procesów geologicznych i stanowiące składniki skorupy ziemskiej", czyli przekładając na język ludzki, minerały to naturalnie występujące w przyrodzie, większe lub mniejsze kryształy. Jeśli coś powstało w laboratorium- nie jest minerałem! o minerale możemy mówić gdy mamy do czynienia z jedną substancją, np. kaolinitem, talkiem, miką. Jeśli jest tego więcej mówimy o SKALE.
Pod nazwą minerałów mogą się też kryć jony pierwiastków, potrzebnych do funkcjonowania naszego organizmu, mikro- i makroelementy. Ale to piszę tak tylko dla porządku.

Jakie minerały są wykorzystywane w kosmetykach?
Najczęściej są oczywiście wykorzystywane w kolorówce, czyli kosmetykach mineralnych (pudry, podkłady, etc.), ale spotkamy je też w maskach do twarzy, kremach, dezodorantach, kremach z filtrem, peelingach, pastach do zębów.
Do ważniejszych minerałów, wykorzystywanych też w szeroko pojętym przemyśle ceramicznym, można zaliczyć:
  • kaolinit;
  • montmorilonit i smektyt (można je też spotkać pod nazwą bentonity);
  • illit;
  • cała rodzina mik;
  • węglany, najczęściej sodu (soda oczyszczona jako środek wybielający w pastach do zębów) i wapnia (kreda, będąca tanim wypełniaczem);
  • talk;
  • ałun;
  • i cała masa tlenków metali, zazwyczaj wykorzystywana jako barwniki.


Bentonity
są to związki chemiczne zaliczane do krzemianów warstwowych o strukturze pakietowej, typu 2:1. Tak to się ładnie nazywa, ale z tego wszystkiego ważna jest budowa tych związków, bo to właśnie dzięki niej minerały zawdzięczają swoje właściwości.
Bentonity zbudowane są z pakietów, które składają się z trzech warstw. W jednej warstwie (tetraedrycznej) znajduje się krzem, który jest otoczony 4 tlenami, w drugiej (warstwie oktaedrycznej)- glin otoczony 6 tlenami i w trzeciej znowu mamy to co w pierwszej, czyli krzem i tlen. Między pakietami jest wolna przestrzeń, w której mogą się lokować inne związki.


Moje notatki (proszę o wyrozumiałość, słaba ze mnie malarka),
po więcej odsyłam do "Krystalochemii krzemianów" M. Handke


Cząstka ma kształt płytki, której powierzchnia nie jest elektrycznie obojętna (posiada ładunek), dzięki temu między pakietami mogą się lokować różne inne substancje, takie jak woda, związki organiczne, jony innych pierwiastków.


Dzięki takiej budowie, bentonity są wykorzystywane jako nośniki składników odżywczych, środek zagęszczający, składnik maseczek i zasypek, emulsji przeciwsłonecznych, szamponów przeciwłupieżowych, wypełniacze i środki ścierające w pastach do zębów. Nie zapominajmy także o kosmetykach kolorowych.


Właściwości bentonitów:
  • dzięki małym wymiarom cząstek (1-2 mikrometry) i charakterystycznemu kształtowi, nadają plastyczności maskom i innym kosmetykom, do których dodawane są jako wypełniacz;
  • zapewniają równomierny rozkład barwników w kosmetykach;
  • mają zdolność do absorpcji (pochłaniania) substancji toksycznych, organicznych, wody i innych;
  • mogą również oddawać cenne dla organizmu substancje, co jest szeroko stosowane w farmakologii;
  • same nie są toksyczne, nie powodują alergii.

Bentonity polecane są osobom o cerze tłustej, ponieważ potrafią absorbować sebum, a do tego dostarczyć skórze mikroelementów, wpływających na prawidłową pracę gruczołów. Nie dajcie się jednak zwieść jak przeczytacie, że dostarczają naszej skórze cennego krzemu i glinu. Bo pomimo dużej zawartości tych pierwiastków w bentonitach, ani jedna cząstka nie wniknie do naszej skóry. One są związane w strukturze bentonitu i już. Jedyne co może przenikać to, to co jest między pakietami. 


Robiąc sobie maseczki z glinek, należy pamiętać aby maseczka nie zaschła na twarzy. Pomocna jest w tym butelka z atomizerem, do której nalejemy wody i będziemy spryskiwać od czasu do czasu twarz. Niestety, świat dąży do równowagi i jeśli otaczające nas powietrze jest suche glinka będzie szybko wysychać. By zachować równowagę między powietrzem, glinką a skórą, może wyciągać wodę z naskórka. Zamiast sobie pomagać, przesuszamy naszą skórę, co może doprowadzić do jeszcze intensywniejszej produkcji sebum.


Wybierając glinkę, oprócz koloru (zależnego od ilości i rodzaju jonów metali) warto zwrócić uwagę na to czy w glince znajdują się bentonity. Zazwyczaj jest wtedy napisane montmorillonite, bentonite, typu smektyt. Te glinki powinny mieć większe zdolności adsorpcyjne, niż glinki składające się głównie z kaolinitu lub illitu.


Pozdrawiam,
post signature

źródła:
Mirosław Handke, Krystalochemia krzemianów, Wydawnictwa AGH, Kraków 2008
P. Wyszomirski, M. Butkiewicz, A. Bolewski, Surowce Ceramiczne, Wydawnictwa Geologiczne, Warszawa 1991

piątek, 23 sierpnia 2013

Wakacyjne denko

Witajcie,
przez wakacje udało mi się nic nie kupować :) Jupi... Udało mię za to zdenkować kilka produktów i muszę przyznać, że za niektórymi będę tęsknić.

1. Spirulnina z ZSK

 Kto jeszcze nie wypróbował spiruliny, niech jak najszybciej nadrobi ten błąd. Tym bardziej, że jak na algi jest tania i coraz łatwiej ją znaleźć w sklepach stacjonarnych. To jakie cuda działa na mojej twarzy... ach. Na szczęście wykończenie tego opakowania nie oznacza dla mnie końca spiruliny. Już wcześniej zaopatrzyłam się w kolejne, większe opakowanie i na pewno jeszcze nie raz ją kupię.
Dostępność: Zrób Sobie Krem
Cena: ok. 3,50zł /10g
Czy kupię ponownie:  TAK   niekoniecznie w ZSK

2. Maska Bioetika z aloesem i kokosem

No dla mnie rewelacja, pisałam o niej TU. A ponieważ nie korzystam z Allegro i nie prędko będę miała okazję być w Makro, będę za nią tęsknić.
Dostępność: Makro
Cena: ok. 20zł / 500ml
Czy kupię ponownie:  TAK  

3. Olejek pichtowy
Kupiłam go do walki z zaskórnikami. Gdybym jeszcze była bardziej systematyczna w tej walce, to olejek dałby naprawdę fajne efekty. Już po kilku użyciach widać różnicę. Większość osób rozcieńcza go w nafcie kosmetycznej, ja dodawałam go do mieszanki OCM i do spiruliny. Skutecznie maskuje rybi zapach i wydaje mi się, że wzmacnia działanie alg. Olejek ma działanie oczyszczające i "odmładzające" (cokolwiek pod tym hasłem by się nie kryło). Jest pomocny przy leczeniu górnych dróg oddechowych oraz grzybiczych i bakteryjnych zapaleniach skóry. Zapach typowego iglaka, nie każdemu może się spodobać, ale dla mnie jest świeży i przyjemny.
Dostępność: w aptekach i sklepach zielarskich
Cena: ok. 9zł /10ml (można kupić taniej)
Czy kupię ponownie:  TAK   (już kupiłam)

4. Antyperspiranty Rexona i Soraya Oxygen
Rexona jako antyperspirant jest dobrym produktem, ale nie mogę znieść jej zapachu. Poza tym do póki nie wyschnie na skórze, bardzo bieli ubrania. Zazwyczaj kupuję ją jak jest na promocji w Rossmannie i nie mam kasy na nic lepszego.
Soraye ciężko nazwać antyperspirantem, miałam kilka wersji zapachowych i żadna nie chroniła przed poceniem. Jednak dużym plusem tego dezodorantu są zapachy, które długo się utrzymują. Człowiek czuje się świeży przez cały dzień. Nie bieli, ale na syntetycznych materiałach może pozostawić ślady, których na szczęście nie ma problemu sprać.

Teraz chciałabym wypróbować ałunu.

5. Filtr przeciw słoneczny IWOSTIN, do cery tłustej 
Kupiłam go w listopadzie, albo w październiku. W każdym razie jak używałam kwasu jabłkowego. Uznałam wtedy, że na jesień taki filtr starczy. Teraz używałam go na dekolt. Co prawda w opakowaniu jest jeszcze trochę produktu, ale krem nie wytrzymał upałów. Więcej go nie kupię, bieli, twarz jest po nim tłusta i zapycha pory. 
Dostępność: Apteki
Cena: ok. 30zł /30ml
Czy kupię ponownie:  NIE  

6. Filtry przeciwsłoneczne SPF 50, matujące
   VICHY Capital Solein 
   LA ROCHE-POSAY Anthelios XL 
Dwa filtry matujące, o których dużo słyszałam. Niestety nie udało mi się kupić żadnego z nich, bo zanim się ogarnęłam już nie było ich w żadnej aptece. Na pocieszenie dostałam próbki obu. Wiem, że jedno użycie to mało by móc wyrobić sobie opinię o kosmetyku. Ale za rok będę polowała na krem z Vichy, nie dość, że tańszy to jeszcze przyjemniejszy w użyciu. Nie wchłania się tak szybko jak La Roche-Posay, dzięki czemu łatwiej go rozsmarować na twarzy. 


7. żel pod prysznic Yves Rocher, jeżynowy
Dostałam w prezencie. Zapach przyjemny, intensywny, ale myjadło jak myjadło. Swoje zadanie spełnia, zapach utrzymuje się dość długo na skórze.
Dostępność: Apteki
Cena: ok. 16zł /400ml
Czy kupię ponownie:  RACZEJ NIE  

8. Ekstrakt z aloesy, e-naturalne
Bardzo fajnie nawilża, jak to aloes. Jednak wolałam aloes z ZSK. Ten stosowany bezpośrednio na skórę, pozostawiał na niej jakąś warstwę, a tamten nie. Jednak żaden ekstrakt nie równa się świeżemu aloesowi.
Jeśli nie ma się alergii, polecam kupić roślinkę :)
Dostępność: e-naturalne
Cena: ok. 3,30zł /10g
Czy kupię ponownie:  NIE  

9. Kwas hialuronowy 1%
Minus za opakowanie, gdyby z większej ilości opakowań poschodziły mi napisy, nie wiedziałabym co jest w tej buteleczce. Produkt wart uwagi, doskonale nawilża. Nałożony bezpośrednio na skórę pozostawia na niej cienką warstwę. Doskonały jako dodatek do kremów, mgiełek i toników, ale również solo, chociażby jako nawilżający żel pod oczy (nic się z nim nie równa).
Dostępność: ZRÓB SOBIE KREM
Cena: ok. 5,90zł / 30g
Czy kupię ponownie:  TAK   od razu podpiszę że to ten kwas, o takim a takim stężeniu

Pozdrawiam,
post signature

wtorek, 20 sierpnia 2013

Orzechy wielofunkcyjne


Witajcie,
czas zmieść kurz z dawno zapomnianego przeze mnie cyklu. Posprzątajmy dzisiaj trochę :)
W ostatnim poście wspomniałam co nieco o orzechach piorących. A'propos takiego wątku nie można o nich nie wspomnieć.

Orzechy piorące znajdują naprawdę wiele zastosowań. A swoje właściwości zawdzięczają zawartości saponiny, będącej naturalnym detergentem. Co najważniejsze nie wywołuje ona alergii, jak niektóre detergenty syntetyczne. Więcej o samych orzechach poczytacie chociażby   TU  , na tej stronie podane są również przykładowe przepisy. Ja opiszę Wam, kilka moich pomysłów.


          Pranie ubrań w pralce          
Jest to główne zastosowanie orzechów i chyba zawsze do orzechów dorzucane są małe woreczki, które po napełnieniu orzechami wrzucamy do pralki i pierzemy w min. 60 oC. Na opakowaniu będzie napisane ile tych orzechów najlepiej wrzucić do woreczka. Plusy są takie, że:
1.   Oszczędzamy pieniądze na proszku. Bo te same orzechy możemy wykorzystać kilka razy (5-7). Nie potrzebujemy używać płynu do płukania, bo ilość saponiny wydzielona z orzechów w ostatnim etapie prania zmiękczy tkaniny.
2.   Orzechy nie niszczą delikatnych tkanin, jak mogą to zrobić silniejsze detergenty.
3.   Orzechy umyją nie tylko bieliznę ale i pralkę. Dzięki temu dłużej będzie śmigać :)
Minusem może być lekko octowy zapach, który niby nie pozostaje na ubraniach, ale też nasze nosy przyzwyczajone do zapachowych płynów nie wyczują już tej "świeżości górskiego strumyka" ;P


Do większości zastosowań potrzebny jest odwar z orzechów piorących, który przygotowujemy podobnie jak szampon do włosów, z tą różnicą,  że nie dodajemy go orzechów niczego więcej.

Przygotowanie: 10-15 orzechów zalewamy ok. litrem wody i gotujemy przez 15 minut.

          Mycie podłóg, skórzanych i drewnianych powierzchni          
Możemy rozcieńczyć nasz odwar. Drewniane powierzchnie przecieramy szmatką zwilżoną w "płynie orzechowym". Podobnie postępujemy w przypadku skór. Płyn orzechowy doskonale zmywa brud, a przy tym nie niszczy i nie wysusza powierzchni.


          Myjemy nasze zwierzaki          
Zazwyczaj zwierzaki nie przepadają za zapachami, które nam się podobają, a że ich nosy są znacznie bardziej czułe od naszych i wiele z nich nie lubi wody, warto zmniejszyć ich traumę chociażby przez zapach. Bez owijania w bawełnę, to nie będzie dla nas żadna przyjemność. Połączenie zapachu mokrej sierści ze słodko-octowym zapachem orzechów jest ciężkie do przejścia dla człowieka, ale dla psa już nie. Mój pies nieciepiący kąpieli, jest w stanie przeżyć kąpiel w orzechach, a sierść jest później błyszcząca, a łapki czyste jak mało kiedy ;P

          Płyn do naczyń          
Kolejne zastosowanie dla odwaru z orzechów, to mycie naczyń. Orzechy skutecznie usuwają zanieczyszczenia, nie uczulają i nie wysuszą dłoni. To jest dobre rozwiązanie dla osób nie lubiących myć naczyń w rękawiczkach.

Znajdzie się zapewne o wiele więcej zastosowań dla orzechów, ja podałam Wam te, z których korzystam najczęściej i najchętniej.

Pozdrawiam,
post signature

środa, 7 sierpnia 2013

Naturalny szampon do włosów

Ponieważ w planach mam zastąpienie mocnego szamponu z SLS czymś łagodniejszym, a pomimo mnogości szamponów na półce w łazience, na próżno szukać czegoś łagodnego. Postanowiłam sama stworzyć coś co będzie myło włosy, nie podrażniało skóry i nie przesuszało moich zmaltretowanych końcówek, które doskonale pamiętają czasy malowania farbami chemicznymi i suszenia suszarką :(

Potrzebne składniki do wykonania szamponu
  1. Orzechy piorące, źródło saponiny będącej środkiem myjącym
  2. Siemię lniane, zagęstnik i substancja nawilżająca włosy i skórę
  3. Woda
  4. Świeża mięta, aromat maskujący niezbyt przyjemny zapach orzechów piorących.
  5. Opcjonalnie miód
Miętę, można zastąpić oczywiście innym aromatycznym ziołem lub dać sobie z nim spokój jeśli nie mamy zbyt czułego nosa.

Przygotowanie
Zrobienie takiego szamponu będzie bajecznie proste jeśli kiedykolwiek robiłyście sobie lnianego glutka na włosy. 10-15 orzechów piorących (im więcej orzechów tym więcej wydobędziemy saponiny), dwie łyżki siemienia lnianego i garść świeżej mięty zalewamy 300 ml wody (jedna duża szklanka) i gotujemy ok 15 min, aż wywar zacznie gęstnieć i lekko się pienić. Jeszcze gorące przecedzamy i odstawiamy do ostygnięcia (teraz można dodać łyżeczkę miodu, jeśli jest pod ręką). Orzechy wyjmujemy i chowamy, przydadzą się jeszcze kilka razy.

Ilością dodanego lnu można kontrolować gęstość gotowego szamponu.

Prawda, że nie wygląda to uroczo?

Włosy myjemy jak zwykłym, bardzo niewydajnym szamponem. Taka mieszanka słabo się pieni i dobrze jest przygotować sobie więcej roztworu, aby szampon dotarł do każdego włosa. Można ją na chwilę pozostawić na włosach, aby składniki aktywne miały czas zadziałać, a saponina rozpuścić tłuszcz i kurz.

Efekt
Pomimo słabego pienienia się, takie "coś" dobrze myje włosy, lekko nawilża, potrafi zmyć olej, ale tylko ten, z którym nie mamy takiego problemu. Włosy po takim szamponie są miękkie i bardziej puszyste. Nie zauważyłam szybszego przetłuszczania się włosów, co zawsze było u mnie największym problemem przy łagodnych myjadłach.

Zdecydowanym minusem takiego naturalnego szamponu, jest konieczność przygotowania mieszanki przed każdym myciem. Dla niektórych, nawet po dodaniu dużej ilości mięty zapach orzechów (słodko-octowy) może być dużą przeszkodą.


Gdzie znaleźć orzechy piorące?
Najłatwiej kupić przez internet. Na allegro można dostać orzechy piorące za ok 30 zł za 1 kg. Ta cena nie jest wygórowana biorąc pod uwagę, że każdy orzech jest wielokrotnego użytku, a możliwość zastosowania ogromna. 
W sklepach stacjonarnych ciężko je znaleźć. Są, ale trochę trzeba się naszukać.

Pozdrawiam i zachęcam do wypróbowania,
post signature

poniedziałek, 5 sierpnia 2013

Aktualizacja włosów

Witajcie,
jak to bywa raz na dwa miesiące, czas na krótkie podsumowanie dotychczasowej pielęgnacji włosów i plany na przyszłość.

Przez ostatnie dwa miesiące nie robiłam zbyt wiele z włosami, ale i tak więcej niż w maju :) Wszystko co robiłam miało za zadanie maksymalnie wydłużyć i zagęścić moje włosy przed ślubem siostry, tak aby fryzjerka mogła coś z nimi zrobić :).




Jak dotąd wyglądała moja pielęgnacja?
W czerwcu wyglądała jeszcze tak jak ją opisałam TU. W miarę regularnie płukałam włosy w herbatce z dzikiej róży, wcierki sobie darowałam. Wewnętrznie kończyłam olej z wiesiołka. Końcówki zabezpieczałam albo silikonem albo olejkiem arganowym. Pierwsza połowa lipca nie obfitowała w różnorodność nakładanych produktów. Od 1 lipca piję z większą lub mniejszą regularnością siemię lniane, w ramach akcji "Wakacyjny romans z glutkiem". Włosy zazwyczaj myłam mocnym szamponem z SLS.  Przed myciem nic na moje włosy nie trafiało, a po myciu zazwyczaj Balsam z aloesem z Mrs. Potter's. Efekt suche końce, które coraz mocniej się plątają :(.
Dopiero przez ostatnie dwa tygodnie moje włosy zaczęły dostawać wszystkiego czego im potrzeba.
W skórę wcieram kozieradkę, pochłaniam siemię lniane, przed myciem nakładam przeróżniste oleje, szampon częściej zamieniam na łagodniejszy, zabezpieczam końcówki, którym jeszcze wiele brakuje do ideału (np. nożyczek).

Oto moje włosy dziś, dwa dni po farbowaniu henną i umyte w naturalnym szamponie z orzechów piorących :) Końcówki zabezpieczone olejem arganowym i olejem z pestek malin.



Plan pielęgnacji 
Wewnętrznie
Przynajmniej do 20 sierpnia będę piła len, później pewnie sobie daruję, bo już nie mogę na niego patrzeć. Obecnie siemię lniane mielę zalewam gorącą wodą i po ostygnięciu dodaję do drobno posiekanej natki pietruszki. 

Zewnętrznie
1.   Odżywianie: mieszanka oleju migdałowego z olejem z rokitnika.
2.   Mycie: Szampony z SLS i bez silikonów (co 2-3 mycie), zamiennie z delikatnym szamponem, póki co z orzechów piorących.
3.   Odżywianie: Balsam z aloesem Mrs. Potter's, maska Bioetika lub bardziej silikonowe odżywki.
4.   Zabezpieczanie końcówek: Olejek arganowy lub silikon-jedwab z Marion
5.   Wcierka: kozieradka z olejkiem rozmarynowym.

Nie urozmaicam swojej pielęgnacji bo i tak wiem, że nie będę zbyt wiele przy włosach robić.

Pozdrawiam,
post signature

piątek, 2 sierpnia 2013

Płatki kolagenowe pod oczy BEAUTY FACE

Witajcie, 
Ostatnio listonosz mile mnie zaskoczył, przynosząc list, którego w ogóle się nie spodziewałam :) W liście były płatki kolagenowe pod oczy, które dostałam od sklepu BeautyFace do przetestowania.
Całkowicie zapomniałam o akcji "Stop suchej skórze" i w ogóle nie spodziewałam się, że dostanę coś do przetestowania (na początku nie podawali zbyt wielu szczegółów). Fajnie :)




Pewnie gdzieś mi jakąś informację wysłali, ale po pierwszej fali spamu jaką dostałam od sklepu, tak pozmieniałam ustawienia, że teraz ani na konto w sklepie nie mogę się zalogować, ani żadnych maili nie otrzymuję. Dobrze, że zawsze można liczyć na inne blogerki :D

Muszę przyznać, że nie spodziewałam się zbyt wiele po tych płatkach. Nie wierzę w efekt cud, czy jak obiecuje producent "efekty jak po zabiegu w salonie kosmetycznym".

Płatki kolagenowe możecie znaleźć TU. Cena za 7 par, ergo 7 zabiegów, to (WOW!) 84 złote, można też kupić dwa płatki za 12 zł lub w promocji za 6. Na stronie niema zbyt wielu szczegółów, jeśli ktoś chce się dowiedzieć czegoś więcej, musi pytać.

Opakowanie
Na opakowaniu jest nie wiele więcej szczegółów, ale za to jesteśmy bogatsi o INCI ;)
Może tego nie widać na zdjęciu powyżej, ale jeden płatek nie przetrwał podróży, a drugi też nie był w najlepszym stanie. Mam szczerą nadzieję, że pracownicy sklepu przykładają większą staranność do zabezpieczania produktów przed wysyłką do klientów, którzy płacą niemało za ich produkty.
Gdybym zapłaciła regularną cenę za ten produkt, nieźle bym się wkurzyła.

Opakowanie jest przejrzyste, łatwo wydobyć płatki z opakowania, które znajdują się dodatkowo w plastikowej foremce, mającej zabezpieczać, nomen omen delikatne płatki, przed deformacją, hmm...
Zdecydowanie brakuje na opakowaniu "instrukcji obsługi". Nie żebym kiedykolwiek takowe czytała, ale nawet jeśli nikt na to nie zwróci uwagi, dobrze jeśli jest gdzieś napisane czy trzeba jakoś twarz do zabiegu przygotować? jak długo to na twarzy trzymać? etc, etc.

Opis producenta

NAWILŻAJĄCO UJĘDRNIAJĄCE PŁATKI POD OCZY Z ALGAMI MORSKIMI
"BeautyFace płatki kolagenowe pod oczy to profesjonalny zabieg kosmetyczny stworzony na bazie naturalnego kolagenu morskiego. Dzięki innowacyjnej technologii nano cząsteczek i strukturze hydrożelowego płatka, zanurzonego w pełnym aktywnych składników serum, zabieg zapewnia intensywne wchłanianie w głębokie warstwy skóry i efekty znacznie silniejsze niż tradycyjnych maseczek. Skutecznie naprawia cienką i delikatną skórę wokół oczu, zapewniając optymalne nawilżenie jednocześnie chroniąc przed starzeniem. Używanie płatków pod oczy BeautyFace gwarantuje kompleksową pielęgnacje, odmłodzenie i zapewnia efekt taki jak zabiegi w najlepszych salonach kosmetycznych."

Skład
Aqua, Glycerin (substancja nawilżająca), Collagen (naturalny kolagen morski*), Dead Sea Black Mud (Magnesium Oxide, Sodium Chloride, Calcium Carbonate, Potassium, Magnesium Carbonate, Kaolin, Bentonite) (Skondensowany ekstrakt z alg morskich bogaty w mikroelementy*) Hyaluronic Acid (substancja nawilżająca), L-ascorbic Acid (witamina C), Tocophenyl acetate (witamina E), Vitis Vinifera Seed Ectract (olej z pestek winogron), Allantoin (łagodzi podrażnienia), Rosa Canina Fruit Oil (olejek różany), Elastin (elastyna), Glyceryl Acrylate, Butylene Glycol, PVM/MA, PEG 100 Stearate (emulgator O/W), Propylene Glycol (zapobiega wysychaniu produktu), Diazolidinyl Urea (konserwant), Iodopropynyl Butycarbamate (konserwant).
* tak twierdzi producent

Skład wydaje się być długi, ale większość to składniki aktywne i nawilżające, reszta to substancje żelujące i na samym końcu konserwanty. Płatki nie mają żadnych substancji zapachowych. Od początku są substancje aktywne i nawilżające. Dopiero pod koniec znajdziemy kilka substancji bardziej syntetycznych, pozwalających na uzyskanie żelek :) i konserwanty.

Wygląd i aplikacja płatków
Cienkie i naprawdę delikatne płatki, zaraz po otwarciu opakowania są bardzo wilgotne. Nie wiem jak u innych, ale mi dużo tego "serum" zostało w opakowaniu. 
Jeśli tylko płatki dotrą do was w jednym kawałku, aplikacja jest bajecznie prosta. Największą moją obawą było, że płatki nie będą "siedzieć" na twarzy. Ku mojemu zaskoczeniu idealnie przylegały do twarzy, jak położyłam tak zostały, nic się nie zsuwały, ani nie odklejały. To duży plus, bo po ich nałożeniu nie musimy leżeć i pachnieć, a możemy robić cokolwiek chcemy. W niczym nam nie przeszkadzają. W trakcie trwania zabiegu możemy spokojnie przekładać płatki z miejsca na miejsce, bez obaw, że następnym razem się do skóry nie przykleją.


Moje odczucia
Ponieważ płatkom brakuje sposobu użycia, zrobiłam tak jak mi się wydawało najsensowniej. Umyłam twarz i nałożyłam płatki hydrożelowe pod oczy, tu chyba (a nawet na pewno) nie ma znaczenia, którą stroną nałożymy płatki. Później tak sobie z nimi chodziłam, robiłam co chciałam, aż całkowicie serum się wchłonęło w moją skórę (ok 1,5 godziny).

Może napomknę, że jestem strasznym zmarzluchem. Płatki dają uczucie chłodzenia, które na początku jest OK, ale z czasem było coraz silniejsze. Efekt chłodzenia utrzymuje się jeszcze dłuuugo po zdjęciu żelków. 
Po zabiegu skóra jest faktycznie mocno nawilżona. Co do ujędrnienia, nie mogę się wypowiadać, bo nie narzekam na brak jędrności (jeszcze).
A tak wyglądają płatki po zabiegu
Zaraz po zdjęciu płatków, skóra jest trochę lepka (prawdopodobnie przez obecność gliceryny), ale dość szybko to uczucie znika.
Nie powiem  żebym dobrze spała w nocy po użyciu płatków (oczywiście to nie przez płatki źle spałam), ale na drugi dzień wyglądałam na naprawdę wypoczętą (szkoda że nie pokrywało się to z moim samopoczuciem).

Podsumowanie
Pomysł na akcje- Super. Sama dobrze wiem jak ważne jest dobre nawilżenie skóry pod oczami i jak trudno jest to osiągnąć, szczególnie jeśli zwykłe kremy podrażniają nam oczy. Warto pamiętać, że dobrze nawilżona skóra to jędrna skóra, na której później zaczną być widoczne pierwsze oznaki starzenia.
Sam produkt na pewno wart uwagi. Płatki swoje zadanie spełniają, skóra pod oczami jest ekstremalnie nawilżona. Efekt chłodzenia będzie jak znalazł po nie przespanej nocy. Jednak na dzień dzisiejszy ta cena jest dla mnie nie do przejścia. Uczucie nawilżenia pozostaje na długo (za co +) i nawet po nieprzespanej nocy wyglądamy na wypoczęte.

Czy to jest coś bez czego nie będziemy mogły żyć? Nie, to jest fajny gadżet. Ale jeśli ktoś ma duże problemy z suchą skórą, polecam.

Plusy produktu:
+ wygoda w użyciu
+ bardzo dobrze nawilżają skórę pod oczami
+ skład pełen dobrych substancji, wysoko znajdujących się w INCI
+ brak substancji zapachowych (co w produktach pod oczy niby jest oczywiste, ale...)

Minusy:
- dla mnie na pewno cena
- efekt chłodzenia (który dla większości pewnie będzie plusem)
- brak "sposobu użycia" na opakowaniu


Pozdrawiam,
post signature