Włosomaniaczki dobrze znają ten specyfik, który potrafi zrobić cuda z naszymi włosami. Potrafi być pomocny także w walce o śliczną buzię :)
Ceny sklepowego jednak średnio mnie zachęcały do kupna, biorąc pod uwagę fakt, że robiąc sama, wydaje na to grosze.
Co takiego ma w sobie ocet jabłkowy?
Ocet, jak to ocet ma kwaśne pH, czyli zamyka łuski włosa, dzięki czemu są później błyszczące i zdrowe.
Poza tym zawiera całą masę dobrych składników, takich jak:
minerały: potas i sód, magnez, fluor, chlor, żelazo, miedź, fosfor, krzem,
witaminy: A, C, E, P i z grypy B,
kwasy: mlekowy, cytrynowy i octowy
pektyny
W internecie znalazłam dwie metody na zrobienie octu jabłkowego, a ponieważ nie robiłam go nigdy wcześniej postanowiłam przetestować obie metody.
- Do zrobienia octu potrzebujemy tylko jabłek cukru i wody. Jabłka kroimy w kostkę, wkładamy do słoika i zalewamy wodą z cukrem. przykrywamy gazą i odstawiamy na 3-4tygodnie w ciepłe miejsce.
- Druga metoda przewiduje dodatek chleba i drożdży, przygotowanie jak wyżej.
Z punktu widzenia biotechnologii, sensowniejszy wydaje się być sposób drugi. W końcu potrzebujemy jakiś mikroorganizmów, które zamienią nam cukier w ocet. No ale jak są dwie drogi to czemu by nie spróbować i ich nie porównać. Jednak jako, że jeszcze nie piłam wtedy drożdży i jakoś nie specjalnie chciało mi się biec do sklepu po jedno opakowanie, a pod ręką miałam chleb na zakwasie, pojawiła się myśl o zmodyfikowaniu przepisu.
Na początek małe zestawienie cenowe:
OCET DOMOWY
jabłko
|
ok. 0,50zł
|
kromka chleba
|
ok. 0,20zł
|
łyżka cukru
|
ok.0,05zł
|
drożdże
|
ok.0,2zł
|
woda
|
ok.0,05zł
|
RAZEM
|
1,00zł
|
czyli zakładając, że nic nie odparuje przez miesiąc (a odparuje) za około złotówkę możemy zrobić 200ml (bo tyle planowałam zrobić), sklepowy kosztuje ok 4zł za 200ml, kupując ocet znanej marki :) Wydaje się, że opłaca się zrobić samemu.
Ale wróćmy do mojego octu. Robiłam dwoma sposobami i po cichu liczyłam, że pierwszy sposób bardziej się sprawdzi i na początku lepiej się zapowiadał, zapach był przyjemniejszy, bardziej jabłkowy, kolor bardziej intensywny, wydawało się, że będzie wyglądał, jak sklepowy. Ale po dwóch tygodniach zaczął się psuć, w sumie już mogłam go wywalić do kosza, ale jak porównywać to do czegoś. Drugi od początku się pienił, nie wyglądał zbyt urodziwie, odparował (nie w całości, ale ubyło go znacznie).
Po miesiącu mogę stwierdzić, że Biotechnologia to wcale nie taki głupi przedmiot ;) Ocet nr 2 jest bardzo... octowy, (nie mogę tego powiedzieć na pewno) o wyższym stężeniu niż kupny, o bardzo charakterystycznym zapachu, mętny, w jasnym kolorze. Ocet nr 1 ciężko nazwać octem. Słoik z jabłkami zachował się jak szalka Petriego, zapewniając idealne warunki do rozwoju pleśni ;P
Czy mój 'eksperyment' mogę uznać za udany?
NIE Dwie próbki to za mała populacja by móc wyciągnąć jakiekolwiek wnioski, co do tego która metoda jest lepsza. Nie znam stężenia octu w obu próbkach. Zawiodłam na etapie planowania eksperymentu, zapominając o takich zjawiskach jak chociażby parowanie. Oczekiwałam, że z takiej ilości jak podałam poniżej, uda mi się zrobić ok 250ml octu. A ponieważ jeden nie wyszedł, drugi wysechł udało mi się uzyskać niecałe 100.
Czy jeszcze kiedyś go zrobię?
Pewnie tak, ale korzystając z przepisu drugiego i w dużo większej ilości. Jak znajdę dwulitrowy słoik lub większy. Na mniejsze ilości- szkoda czasu :(
Czy warto kupować ocet w sklepie?
Tak, pomimo, że taniej wychodzi zrobić ocet (robiąc dużo octu), to komu się chce bawić, czekać miesiąc zastanawiając się czy coś z tego wyjdzie. Poza tym kupując, mamy 100% pewności jakie jest jego stężenie.
I na koniec dla porządku, oba przepisy i kilka zdjęć z przygotowań :)
OCET nr 1
Składniki:
- pół dużego jabłka
- łyżka cukru
- 100ml przegotowanej wody
OCET nr 2
Składniki:
- jedno średnie jabłko
- 2 łyżki cukru
- 200ml wody
- kromka chleba żytniego na zakwasie
Przygotowanie:
Jabłka ze skórką kroimy w grubą kostkę, wkładamy do słoika (w przepisie nr 2 dodajemy pokrojoną kromkę chleba). Cukier rozpuszczamy w wodzie i zalewamy jabłka, tak aby całkowicie je zakryć.
Przykrywamy gazą, im więcej warstw tym lepiej (ograniczymy parowanie), ale nie zamykamy szczelnie, ocet potrzebuje tlenu. odstawiamy na około miesiąc w ciepłe miejsce.
Po miesiącu oddzielamy płyn od cząstek stałych :)